- Gotowy? - zapytałam, pocierając dłonią własne przedramię. Dobrze znałam odpowiedź, więc moje ówczesne pytanie było zupełnie niepotrzebne i bezsensowne. Wiem doskonale, że myślenie nie boli. Czasami jednak to co wypowiemy brzmi o wiele głupiej na żywo niż w naszej głowie. Skąd to wiem? Z doświadczenia. Jak to mówią : uczymy się na błędach. Skoro tak już dawno powinnam zakończyć pisanie pracy magisterskiej, a tymczasem tkwiłam gdzieś między bezrobociem i niestabilną pracą, która była moją pasją. Odsunęłam na chwilę swe przemyślenia na bok, gdyż spostrzegłam, że milczenie ze strony chłopaka trwa zbyt długo. Szturchnęłam go lekko, aby upewnić się, iż nie zasnął. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Jasne. Spełniają się moje największe marzenia. - odpowiedział z taką ilością ironii, że wylewała się ona poza żółtą taksówkę. Westchnęłam cicho i spuściłam wzrok. Nie mogłam dłużej patrzeć na jego przygnębienie i niechęć. Musiałam zostawić to przeklęte miasto w tyle i wiedziałam, że sporadyczne fochy mojego brata, nie uniemożliwią mi zwykłej ucieczki.
- Znajdziesz tam nowych przyjaciół, nowy klub.. - przy ostatnim słowie dostatecznie się zawahałam. Konsternacja jaka ogarnęła moją twarz, wywołała pojawienie się na niej bladych rumieńców. Sama wydałam na siebie wyrok, rozpętałam wojnę, dolałam oliwy do buchającego na wszystkie strony ognia.
- Owszem odnajdę szczęście, jednak ty już nigdy nie odzyskasz honoru. - odrzekł z kamiennym wyrazem, malującym się na bladej buzi. W moim sercu zawrzało. Co on sobie wyobrażał?! Zero szacunku.
- Jesteś z siebie zadowolony? - spytałam, wycierając policzek poczerwieniały z żalu i urazu jaki chowałam do niego za te słowa. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Wiedziałam, że w środku wszystko w nim kipi ze złości. Ale dlaczego? Czemu jest na mnie wściekły? Bo chce mu zapewnić lepszą przyszłość? Nie rozumiałam dawnej młodzieży, ale ich obecne charaktery to był jakiś kosmos.. Żeby robić tyle hałasu o jakiś głupi klub? Co za różnica czy przynależy do Herthy, czy znajdzie miejsce w szeregach Borussi? Moja głowa pękała od nadmiaru pytań. Ukryłam twarz dłoniach i czekałam, aż taksówka dotrze w wyznaczone miejsce.
Stało się to szybciej niż przewidywałam. Kierowca z piskiem zahamował przy ogromnym stadionie, mieszczącym się w samym centrum miasta. Wcisnęłam mu w pomarszczoną dłoń 10 euro i otworzyłam, skrzypiące drzwi. Obróciłam się na pięcie i wbiłam ostry wzrok w Thomasa, który zdawał się mnie ignorować. Prychnęłam i przełknęłam ślinę.
- Jeśli nie chcesz się z nimi pożegnać to nie! Łaski mi tym nie robisz, braciszku. - odrzekłam nieco zdenerwowana. To do jakiego stanu doprowadził mnie chłopak przechodziło ludzkie pojęcie. Dlaczego tak reagowałam? Jaki był powód obudzenia we mnie tak wielkiej wściekłości? Jedynym sensownym wytłumaczeniem był fakt, że każde słowo wypowiedziane przez blondyna było czystą prawdą. Demony negatywnych emocji rozpaliły w moich oczach istne piekło, które widocznie dostrzegł mój najbliższy krewny. Ociężale wstał z siedzenia i opuścił pojazd, zatrzaskując za sobą drzwi, pokryte żółtą, wyblakłą farbą, która szczerze mówiąc ledwo co trzymała się całej karoserii.
Thomas ruszył żwawym krokiem w stronę zabudowania, w którym właśnie odbywał się trening młodzików. Miał powiadomić kolegów o naszym wyjeździe i rozstaniu. Obiecałam mu, że tutaj wrócimy i gdy tylko skończy 18 lat zostanie zawodowym piłkarzem tego zespołu. Szkoda, że nie zmniejszyło to jego wrogiego nastawienia w stosunku do mnie. Przy każdej możliwej okazji wbijał mi kolejne ostrza w serce, nie licząc się z moimi własnymi uczuciami. Tłamsił je w każdym momencie, kiedy chciałam z nim porozmawiać jak siostra z bratem. Nabawił się ohydnej obojętności, której zawsze się brzydziłam.
Rozmyślając, nie spostrzegłam nawet, iż sama również przyspieszyłam i o mało co nie zderzyłam się ze szklanymi drzwiami. Pchnęłam je do przodu, aby móc znaleźć się w ciepłym przejściu między trybunami, a szatnią. Włożyłam ręce do kieszeni i skierowałam ruchy w stronę wyjścia na miejsce przeznaczone dla kibiców. Pomału schodziłam na sam dół i zajęłam siedzenie w pierwszym rzędzie, tuż obok asystenta trenera. Widziałam dokładnie sylwetkę chłopaka, zbliżającą się do reszty drużyny. Dzieliło nas nie więcej niż dwa metry. Blondyn stanął koło swojego najlepszego kompana i poklepał jego ramię. Zdziwiony szatyn odwrócił się, a widząc twarz kolegi splunął na ziemię.
- Po co tutaj przyszedłeś? - spytał podniesionym tonem. - Na naszym treningu nie chcemy zdrajców ani szpiegów. - dodał, odwracając się od zszokowanego młodego Hallera.
- Głuchy jesteś? Spadaj stąd. - fuknął inny członek teamu, wymachując rękoma w ramach rozgrzewki. - Nie potrzebujemy Cię tu. Nie myśl, że jesteś niezastąpiony. - zakończył, schylając się w celu rozciągnięcia mięśni.
Thomas stał jak słup soli. Wodził wzrokiem po tych, którzy do niedawna byli mu bliscy jak rodzina. Po młodych chłopcach, których codziennie nazywał braćmi. Nie zdążył im nawet wyjaśnić, że tu wróci, że ich nie zdradzi.. Iż nigdy nie chciał przenosin do Dortmundu i nowego klubu. Nie powiedział nic, a jego cudowni koledzy zgnietli wszystkie relacje jakie ich łączyły. Co miał zrobić? Najzwyczajniej w świecie uciekł. Wybiegł najszybciej jak mógł.
Momentalnie zerwałam się z miejsca. Zwinnym ruchem przeskoczyłam przez barierkę, bo wejście zamknięte było na kłódkę. Pobiegłam na koniec długiego, ciemnego przejścia i zobaczyłam skuloną posturę brata. Usiadłam koło niego i objęłam go ramieniem. Pogładziłam jego włosy i przytuliłam jeszcze mocniej.
- Nie przejmuj się tym. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie kłóćmy się już więcej. Błagam. - wyszeptałam, po czym złożyłam na jego czole pocałunek. Odgarnęłam, opadające na jego poczerwieniałą buzię kosmyki włosów. - Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz płakał przez innych ludzi. - rozkazałam, trzymając jego ciepłą twarz w swoich dłoniach.
- Przyrzeknę, jeśli ty obiecasz mi to samo. - powiedział pewnie, ocierając resztki słonych łez z policzków. Pociągnął nosem, a w moim umyśle zapanował nieokiełznany mętlik. Czy mogłam to zrobić? Czy na pewno dam radę dotrzymać tej niebotycznej decyzji? I przede wszystkim czy jestem w stanie odizolować się od innych do tego stopnia, aby już nigdy nie uronić łzy?
- Przysięgam. - położyłam rękę w miejscu, gdzie za osłoną klatki piersiowej bytowało bijące w równym rytmie serce. - Twoja kolej. - dodałam, przymykając powieki. Czułam jak mój oddech staje się dość niemiarowy. Obawiałam się przyszłości mojej i dojrzewającego blondyna. Miałam nadzieję, że okaże się dość dojrzały i pomoże mi choć trochę w prowadzeniu dorosłego życia albo, iż przynajmniej nie przeszkodzi w wychowaniu go na dobrego człowieka.
- Przysięgam. - to słowo, wypowiedziane przez Thomasa odbiło się w mojej głowie donośnym echem. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że właśnie złożyliśmy najbardziej puste obietnice w naszym życiu. Nie spodziewaliśmy się ogromu tych przysiąg.
,,Zmiany są tym, co ludzie robią,
kiedy nie pozostało im już nic innego.''
*************
Jest i dwójeczka.
Przez cały weekend nie miałam internetu.
Już chciałam kończyć rozdział w zwykłym programie tekstowym, jednak dane było mi napisać na bloggerze.
Koniec roku zbliża się wielkimi krokami.
Osobiście mam mieszane uczucia.
Czekam na wakacje, których potrzebuje mój umysł i organizm,
ale po tych dwóch miesiącach czeka mnie nowa szkoła, nowi ludzie... Brak starych przyjaciół.
To trudne, lecz staram się o tym nie myśleć.
Mam nadzieję, że podoba się wam powyższy twór.
Czekam na opinię.
Pozdrawiam ;*