piątek, 21 października 2016

Obietnica Szósta

Krótka drzemka szybko zmieniła swój charakter na przespanie całej nocy bez cienia wybudzenia w przeciągu 14 godzin. Kiedy otworzyłam oczy, poczułam tak silne odczucie zmęczenia, iż wydawało mi się, że położyłam się góra na dwie godziny. Słoneczny blask przedzierał się przez odsłonięte, prześwitujące firanki. Owiałam apatycznym wzrokiem całe pomieszczenie i szybko doszłam do wniosku, że brakuje w nim mojego brata, który podobnie jak ja miał spać po drugiej stronie pokoju. Zastanawiałam się czy było aż tak późno, czy też Thomas nagle stał się rannym ptaszkiem? Podniosłam tułów ku górze, zmieniając pozycję na wpół siedzącą. Ponownie, tym razem baczniej rozejrzałam się dookoła i ułożyłam dłonie na miękkim materacu, okrytym białym prześcieradłem. Podparłam się na kończynach w celu zwleczenia się z łóżka. Kiedy moje bose stopy wymknęły się spod kołdry, otulił je delikatny, naturalny chłód. Odczuwałam go, ponieważ temperatura pod jasnym materiałem była znacznie wyższa niż ta w przestrzeni bez niego. Stanęłam na własnych nogach, ocierając je o ciemne panele, przyozdabiające podłogę. Wtedy zorientowałam się, że jestem w ubraniach, w których zajechałam wczoraj na miejsce. Mój umysł zaalarmował mnie o potrzebie szybkiego, gorącego, a zarazem pobudzającego prysznica. Skierowałam swoje kroki w kierunku osobistej walizki. Odpięłam suwak i wyciągnęłam zwykły biały T-shirt, bieliznę i czarne, przyległe leginsy. Nie wiedziałam jaka aura panuje obecnie na dworze, ale nie miałam konkretnych planów na spędzenie leniwej soboty. Słońce górowało już na niebie, aczkolwiek nie musiało to oznaczać, iż temperatura balansuje na linii tolerowanej przeze mnie pogody. Starałam się odnaleźć w odmętach pamięci informacje o położeniu łazienki. Kiedy je odszukałam, przyspieszyłam swoje ruchy i znalazłam się za drzwiami jasnej, przestronnej przestrzeni. Delikatnie zdjęłam przemęczone wczorajszym dniem odzienie i wślizgnęłam się pod sporej wielkości prysznic, którego kabina składała się z przyciemnionych szyb. W momencie odkręcenia kurka poczułam na twarzy subtelny dotyk letnich kropelek, które powoli się ogrzewały i otuliły moją skórę przyjemnym odczuciem. Z każdą kolejną drobinką cieczy przypominałam sobie wszystkie, łudząco podobne do wody słone łzy, wylewane przeze mnie dniami i nocami. Wzrok zdezorientowanego Thomasa, który niepewnie wychylał się zza framugi drzwi i obserwował moje nieprzespane godziny. Jego rosnące poczucie winy i jeszcze większa nieświadomość. Wybuch informacji i ogromne współczucie. Litość.. Której tak bardzo nienawidziłam. Nieświadomie zacisnęłam dłonie w pięści oraz zmrużyłam jasne, pokryte jedwabistą cerą powieki. Zakończyłam spływ H2O jednym gestem. Sięgnęłam po burgundowy ręcznik, który ku mojej radości czekał na mnie cierpliwie odkąd znalazłam się w tym pomieszczeniu. Osuszyłam ciało i nałożyłam przygotowane ciuszki.
Zejście na dół nie zajęło mi wiele czasu. Z powodu dużej ilości energii, jaką dał mi dość długi sen oraz zmycia wszelkich smutków i odegnania ich daleko w przepaść zapomnienia, zbiegłam żwawo po drewnianych schodach, nie rozglądając się na boki. Do moich nozdrzy napłynęła cudowna woń smażonych naleśników. Niesiona tym zapachem doszłam do kuchni i posłałam szeroki uśmiech w kierunku krzątającej się po niej kobiety. Ciocia odpowiedziała mi tym samym wyrazem twarzy i nabrała sporej ilości powietrza.
- Wujek wyszedł z Thomim do ogrodu. Chyba domyślasz się w jakim celu. - teatralnie przewróciła oczami. - Jak Ci się spało, gwiazdeczko? - spytała przesłodzonym tonem i wlepiła we mnie dwie rozjuszone iskierki radości zmieszanej z ekscytacją, które bytowały w jej jasnych, przenikliwych oczętach.
- Bardzo dobrze, dziękuje, że pytasz. - usiadłam na jednym z barowych krzeseł stojących przy niewielkiej wyspie pośrodku pokoju. Oparłam łokcie o blat i odchrząknęłam cicho. Postanowiłam złożyć pewne wyjaśnienia, przesiąknięte na wskroś wierutnymi kłamstwami. - Thomas miał do mnie wiele żalu, że go tutaj przywiozłam. Straciłam pracę w Berlinie, nie miałam wyboru, ale on tego nie rozumiał. Liczył się dla niego tylko klub i koledzy, których nazywał braćmi. Miałam wrażenie, że kochał ich i to bardziej niż mnie. - zatrzymałam się na chwilę, aby zbadać reakcję niewiasty, stojącej naprzeciwko mnie.Odwróciła się zgrabnie i obróciła skwierczącego naleśnika. - Dziękuje, że mnie przyjęliście. Z chęcią zajmę się Manuelem, gdy będziecie wykańczać dom w Polsce. - zapewniłam o wypełnieniu prośby, jaką ona złożyła w moim kierunku. Miałam nadzieję, że opieka nad trzylatkiem nie odbierze mi zbyt wiele młodości, przemykającej nieubłaganie przez palce. Już dawno zdobyłam doświadczenie, ponieważ podczas studiów pracowałam jako opiekunka. Powinna być to dla mnie zabawa, sytuacja prosta jak bułka z masłem. Jednak czułam się jakby było to moje największe dotychczasowe wyzwanie.
- Wiesz, że możemy go zabrać razem ze sobą? Nie chcemy abyś sobie nie por.. - zacisnęła na moment wargi. - Nie chcemy Ci sprawiać kłopotu. - poprawiła się, licząc z ogromną nadzieją, iż nie usłyszałam pierwowzoru wypowiedzi, układanej w jej myślach. Z grzeczności i szacunku wpuściłam informacje jednym uchem, a drugim wypuściłam w przestrzeń. Nie ma co rozjątrzać takich błahostek. W porównaniu za zaoferowaną pomoc powinniśmy ich całować po rękach.
- Kocham dzieci i będzie to dla mnie przyjemność. - odrzekłam pewnie, czekając, aż się odwróci i zbada mnie niczym najlepszy wykrywacz kłamstw. To akurat wychodziło jej wybitnie fatalnie, ponieważ tylko garstka rzuconych przeze mnie wiadomości była prawdziwa. Wlepiła we mnie skupiony wzrok i splotła ręce na brzuchu.
- Skoro tak, to nie pozostaje mi nic innego niż wykonać odpowiednie kroki. - jej kąciki lekko zadrgały, aczkolwiek dość szybko opadły w dół. Ponownie skierowała ciało w stronę kuchenki i zdjęła przyrządzane na patelni jedzenie. - Możesz, więc dzisiaj odebrać Manuela z przedszkola. - dodała, stawiając przede mną parującego naleśnika, ułożonego na nieskazitelnie białym, kwadratowym talerzu. - Życzę Ci smacznego i zbieram się do pracy. Zbliża się już 13. - stwierdziła z lekkim niepokojem, przenosząc wzrok ze mnie na zegarek, zawieszony na przeciwległej ścianie. - Wujek wychodzi o 15, więc będziecie mieli cały dom dla siebie. - ściszyła nieco głos. Złapała delikatnie moje ramię i nachyliła się w moim kierunku. - Tylko się nie kłóćcie. Nasza sąsiadka po nawet najcichszym hałasie chce wzywać policję. Starsza, samotna kobieta. - zakomunikowała z nutą współczucia, a zarazem przestrogi. Pokiwałam ze zrozumieniem głową i wbiłam koniec widelca w śniadaniowy przysmak.
Kiedy kończyłam już posiłek, postanowiłam, iż pozmywam. Wstałam więc od stołu i wraz z naczyniami oraz sztućcami podeszłam do zlewu, znajdującego się przy samym oknie z widokiem na rozległy ogród. Moim oczom ukazał się Thomas, który prowadził zgrabnie piłkę przy nodze. Bramkarz nie stanowił dla niego jakiejkolwiek przeszkody. Z gracją i wyrobioną perfekcją umieścił piłkę w siatce, w samym okienku. Odłożyłam ostrożnie szklany przedmiot i odruchowo zaczęłam bić brawo. Gdy obserwowałam to jak cieszy się ze zdobytego gola, poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Krople wywołane wzruszeniem a zarazem szczęściem. Wtedy też obiecałam sobie, iż od tamtej chwili będę płakała tylko i wyłącznie z dumy oraz radości. Nie domyślałam się jak pusta była ta obietnica.

,,Oni wszys­cy da­lej nie wiedzą, nie przeczu­wają, nie widzą.
A Ona jest z siebie dum­na, że jest taką dobrą aktorką.''


************************
Jest i szóstka. 
Tak długiej przerwy od pisania jeszcze nie miałam.
Dziękuje za motywacje mojej najcudniejszej siss <3 .="" font="">
Życzę miłego wieczorku i pozdrawiam. ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz